Myślisz, że konferencja to tylko kawa, ciasteczka i gadanie? To wyobraź sobie siebie w dżinsach obok ludzi w garniturach za kilka tysięcy. Ups. Zanim popełnisz stylizacyjną gafę stulecia – sprawdź, co naprawdę wypada (a co lepiej zostawić na grilla u znajomych).
Konferencja to nie szkolenie – czas na styl z klasą
Jeśli myślisz, że konferencja to tylko szkolenie z większą ilością kawy – czas na mały reality check. Wchodzisz tam nie jak na spotkanie z ziomkami z biura, tylko jak na oscarowy czerwony dywan branży. Tu nie ma miejsca na modowe freestyle’y – elegancja, powaga i dobre maniery są obowiązkowe. Zwłaszcza że na sali mogą siedzieć osoby, które na co dzień widujesz tylko w telewizji lub na końcu łańcucha mailowego.
Pamiętam swoją pierwszą konferencję – przyszedłem w granatowej koszuli w kratkę, bo “przecież wygląda poważnie”. Nigdy nie zapomnę spojrzenia faceta w trzyczęściowym garniturze, który wyglądał, jakby właśnie zszedł z planu serialu „Suits”. Morał? Lepiej być zbyt eleganckim niż nie dość.
Jakie kolory ubrań sprawdzają się na konferencji?
W świecie konferencyjnej mody mniej znaczy więcej – i to dosłownie. Zapomnij o neonach, printach w panterkę i bluzkach, które krzyczą “patrz na mnie!”. Stonowane kolory – beże, granaty, czernie, szarości – to nasi najwięksi sprzymierzeńcy. Dzięki nim wyglądasz profesjonalnie, a nie jak influencer na evencie modowym.
To trochę jak dress code na pogrzeb – nie chcesz być osobą w czerwonym. Chcesz pokazać szacunek. Nie dla cmentarza, rzecz jasna, ale dla wiedzy, dyskusji i tych, którzy mają coś do powiedzenia (czasem nawet mądrze).
Rodzaje konferencji – a ubiór ten sam?
Polityczna, naukowa, biznesowa, prasowa… każda ma swój vibe, ale zasada jest jedna:
Elegancja, schludność i zero kontrowersji to zawsze bezpieczny wybór.
Ramiona zakryte, dekolt nie dla świata, kolana raczej zakryte niż odkryte – tak, wiem, że brzmi to jak szkolny regulamin, ale dzięki temu nikt nie zapamięta cię jako „tej od bluzki w cekiny”.
Co założyć na konferencję? I czego nie zakładać – nigdy!
Wyobraź sobie: wchodzisz na salę, a tam setka osób w garniakach, a ty w jeansach i polarze. Koszmar? Nie – rzeczywistość jednego mojego kolegi z działu IT. Od tamtej pory wie, że spodnie materiałowe i marynarka to nie tylko must-have, ale i ratunek dla twarzy.
Najlepszy zestaw to: eleganckie spodnie (długie! Nie Capri), koszula bez przezroczystości i marynarka, która nie wygląda jak po młodszym bracie. Dla pań – sukienka lub spódnica minimum do kolan, żadnych rozcięć, bluzek na ramiączkach czy neonowych rajstop.
Aha, dżinsy? Niech zostaną na weekendowy wypad do IKEA.
Makijaż na konferencję – czy w ogóle wypada?
Zdecydowanie tak – ale z umiarem. To nie pokaz mody w Mediolanie ani wieczór panieński koleżanki. Delikatny podkład, brwi ujarzmione (a nie namalowane od linijki), tusz do rzęs i lekki cień. Usta? Naturalne, może odrobina matowej czerwieni – ale raczej w wersji “CEO”, nie “burleska”.
Polecam kosmetyki eko – przynajmniej nie zrobisz efektu “alergia w trakcie panelu dyskusyjnego”. Raz widziałam prelegentkę, która przez 20 minut udawała, że nie drapie ją powieka. Prawie Oscar za cierpienie w roli głównej.
Paznokcie i włosy – czyli diabeł tkwi w szczególe
Dłonie mówią więcej, niż ci się wydaje. Zwłaszcza, gdy pokazujesz slajdy lub notujesz z pasją w zeszycie z jednorożcem (true story z jednego TEDx-a). Paznokcie? Krótkie, zadbane, najlepiej w stonowanych kolorach. Czerwień jak u Marylin Monroe zostaw na romantyczną kolację, nie na salę konferencyjną.
Włosy? Ułożone, niezależnie czy proste, czy w lokach. Byle nie tłuste. Byle nie sterczące w każdą stronę. Byle nie “wczorajsze”. Naturalna mgiełka zapachowa na włosy też nie zaszkodzi – tylko nie zamieniaj się w ruchomy odświeżacz powietrza.
Strój męski – czyli garnitur, który nie musi być nudny
Panowie, to wasza chwila – garnitur, ale taki z klasą. Granat, grafit, czerń – kolory, które mówią “znam się na rzeczy”, ale bez krzyku. Koszula? Najlepiej biała lub błękitna, bez flamingów i palm. Krawat – nie zawsze obowiązkowy, ale lepiej mieć, niż potem żałować na zdjęciach z wydarzenia.
Dodatki? Skórzany pasek (do butów, nie dresów), klasyczny zegarek (Apple Watcha możesz ukryć na dyskusję technologiczną), i aktówka, która nie wygląda jak torba na WF.
Stylizacje „tak” i „nie” – krótko i na temat
- TAK: Klasyka – garnitur, czyste buty, zegarek. Punktujesz styl i szacunek.
- TAK: Beżowa sukienka midi, spięte włosy, delikatny makijaż. Czyli kobieca wersja „mam wszystko pod kontrolą”.
- NIE: Jaskrawe kolory, miniówki, topy z cekinami – to konferencja, nie dyskoteka w Mielnie.
- NIE: Dżinsy i koszulka polo. Nawet jeśli masz startup, nie jesteś Zuckerberg.
Dodatki – te małe rzeczy, które robią robotę
Nie lekceważ mocy detali! Torebka, która zmieści tablet i nie wygląda jak worek na zakupy, subtelna biżuteria, zegarek z klasą – to wszystko buduje spójny wizerunek. Dla panów – spinki do mankietów to może już level boss, ale warto je mieć w zanadrzu.
Kiedy można sobie pozwolić na więcej luzu?
No właśnie – są wyjątki! W świecie NGO, IT czy startupów zasady potrafią być luźniejsze. Chinosy, koszula bez krawata, modne trampki – tak, ale czyste i z klasą. Ważne, by nadal wyglądać profesjonalnie, nie jakbyś wpadł tu z osiedlowego burgera.
Nie masz pewności? Zajrzyj do zdjęć z poprzedniej edycji albo zapytaj organizatora. Nikt jeszcze nie ucierpiał od pytania o dress code.

Najelegantszy zestaw to – spódnica ołówkowa połączona z jasna koszulą 🙂 ja zawsze taki stawiam na tego typu stylizacje 🙂